wtorek, 25 października 2016

W oczekiwaniu...

Gdy człowiek czeka, to dobrze, żeby miał zajęcie, szczególnie jeśli może robić coś dla Tego, na kogo czeka.



niedziela, 23 października 2016

Wełniane otulacze

Wielopieluchuję już od 5 lat z niewielką przerwą, ale dopiero teraz przekonałam się, że jednak wełniane otulacze i gatki są najlepsze. W dodatku przy odrobinie ćwiczeń i kilku wyprawach do ciuchacza, można je mieć za niewielkie pieniądze.
To moje wprawki z ostatnich dni: 2 w rozm L, dwa rozm M, na dole polarowy XS, mam nadzieję że za kilkanaście dni będzie można przetestować ten rozmiar, choć na moje oko nada się raczej dla lalek starszych sióstr ;) Chcę więc jeszcze spróbować z typowym rozmiarem S. Może zdążę...

czwartek, 13 października 2016

Wyprawka

Kocyk wg mojego własnego wzoru, 100% lamb wool (kupiłam kiedyś 5 motków w SH za jakieś grosze, ze względu na kolor czekały na zamiłowanie i pomysł, w końcu się doczekały i chyba okazał się to idealny projekt dla tej włóczki).


A tu kokon vel gniazdo, teraz w necie wielka moda na nie, ceny różne, a wbrew pozorom dość prosto się to szyje, ja wykorzystałam posiadane tkaniny (wewnątrz flanela jeszcze ze zbiorów mojej mamy), wypełnienie: podstawa z ociepliny, boki wypchane kulką silikonową, której sporo zeszło.  Myślę że to bardzo przydatna rzecz, można odłożyć Malucha na kanapę czy duże łóżko bez obaw że się sturla, a dodatkowo nowonarodzone dziecko będzie się czuło bezpieczniej w takiej ograniczonej przestrzeni. Wykroje i wskazówki na pinterest'cie pod hasłem "baby nest".



środa, 12 października 2016

Wiszące kieszenie - organizery

Ponieważ nasze mieszkanie jest niezbyt duże, dlatego musimy szukać różnych patentów na przechowywanie wszelkich akcesoriów. Mieliśmy problem z wiecznie walającymi się dookoła stołu śliniakami Mimi, aż w końcu uszyłam taką kieszonkę, którą zawiesiłam obok krzesełka Mi. Dzięki temu śliniaki są zawsze pod ręką, a ich krzykliwe kolory nie rzucają się w oczy.

Przewijak, ze względu na małe przemeblowanie w pokoju dziewczynek, trafił do łazienki. Brakowało mi tam miejsca na pieluszki, chusteczki i tym podobne przybory. Dlatego na szybko powstał taki organizer.


niedziela, 31 lipca 2016

Chmurka i motylek

W końcu skończyłam urządzać kącik Marty. Chmurka i zasłony powstały teraz, girlanda z tiulowych pomponów wisiała w innym miejscu, podobnie lampki cotton balls. Razem wyglądają uroczo. Narzutę już znacie, ale myślę o uszyciu kolejnej, z błękitnej tkaniny w białe chmurki. Tylko jeszcze nie mogę kupować materiałów, embargo jeszcze chwilę potrwa ;)

A w pół godziny powstała tzw. poduszka antywstrząsowa inaczej zwana motylkiem. Podobno gadżet znany i lubiany, ja wpadłam na niego dopiero szukając rady na opadajacą podczas samochodowej drzemki główkę Mimi. Wkrótce pierwsze testy w drodze na wakacje!


czwartek, 21 lipca 2016

Miętowy pled

Pozostaję w konwencji, szybki pled z pasów tkanin, bez wypełnienia, bez pikowania, bez lamówki, podszyty grubszym polarem i obszyty ozdobnym ściegiem. Jedzie z nami na wakacje :)

niedziela, 17 lipca 2016

W dalszym ciągu prosto i przyjemnie

Kontynuuję proste i szybkie szycie, tak już pewnie zostanie na dłużej ;)
Najstarsza dostała sukienkę którą mogła sobie sama uszyć - przykrótki top z doszytym dołem z jerseyu w różyczki. 10 minut roboty a efekt zadowalający.

Potem obiecałam jej narzuto- pled na łóżko, bo poprzedni zagarnęła siostra, w ramach postanowienia noworocznego staram się wykorzystać to, co zalega w zapasach materiałowych oraz to co gdzieś w domu już jest. Jako że bliska jest mi myśl, iż można wychować dziecko bez minky (choć bardzo polubiłam tę dzianinę i jeden kocyk w kropki już mamy), wykorzystałam cieniutki kocyk polarowy oraz kupiony wieki temu spory kupon tkaniny z Jysk.

A jako że wcześniej uszyte kapy, która teraz służy Średniej, nie ka na blogu, to nadrabiam. Sztruks, taż sama tkanina jyskowa, wypełnienie oraz zasłonka z SH.

A na koniec uszyty wczoraj wieczorem prezent z okazji chrztu pewnego wspaniałego Chłopczyka - mata do przewijania. Posiada kieszonki na chusteczki, pieluszki czy ubranko na zmianę oraz ma możliwość wypiecia flanelowej nieprzemakalnej wkładki. Więc w razie wypadku przy przewijaniu nie trzeba prać całości, a tylko wpinkę.  W końcu miałam okazję użyć ozdobnych ściegów mojej cudownej maszyny :)











poniedziałek, 4 lipca 2016

Proste przez banalne

Po długiej przerwie od maszyny potrzebowałam czegoś, co uda mi się uszyć bez zbędnych ceregieli, szybko, sprawnie, z półtoraroczniakiem na kolanach. I tak oto powstała kołderka (nie ma czego pokazywać, więc zdjęcia brak) uszyta z cieniutkiej ociepliny i starego prześcieradła oraz pościel w gwiazdki. Mam nadzieję, że młoda dama będzie zadowolona.



niedziela, 28 lutego 2016

Dzianinowe ciuszki

I mnie dopadło dzianinowe szaleństwo, kiedyś dawno temu próbowałam "na czuja" szyć polar i oczywiście nic mi z tego nie wyszło, więc zniechęciłam się do szycia dzianin. Jak się okazuje, niesłuszenie. Obecny szał na dresówkę (którą lubię nosić, więc chętnie też nauczę się z niej szyć) sprawił, że zaczęłam szukać informacji i trafiłam na fenomenalny wpis na blogu Zapomnianej Pracowni o szyciu dzianin. Dzięki tej lekturze nabrałam odwagi do eksperymentów i uszyłam prezentowany wcześniej kardigan Angie, czapki sprzed kilku dni, spodenki, a dziś skończyłam kolejne ciuszki dla moich panienek.

Spodnio-legginy dla Młodszej:
 


I spódniczka (niestety, słabo się kręci..) dla Starszej:




"Co za szycie" - recenzja

Jak już się chwaliłam, wygrałam niedawno książkę "Co za szycie" autorstwa znanej vlogerki, Ani Maksymiuk- Szymańskiej vel Rudej. Nie znałam wześniej jej vloga, ale to pewnie dlatego, że od kilk lat szycie było na szrym końcu mojej listy zainteresowań i nie śledziłam tego, co się dzieje w branży.
Pierwszy raz zetknęłam się z książką buszując po empiku, okładka przykuwa uwagę, wielość zdjęć i tabelek w środku również zachęcała, ale cena zbyt wysoka jak na moje możliwości (książka kosztuje 49 zł, choć coraz częściej widzę ją na wyprzedażach). Potem wpadłam na kilka niezbyt pochlebnych komentarzy na fb, bardzo więc liczyłam że uda mi się kiedyś książkę zobaczyć i przeczytać z bliska, aby wyrobić sobie zdanie. No i dzięki Monice się to udało :)

Wady.

Cóż, faktycznie sporo można książce zarzucić. Mimo iż nie jestem fachowcem, znalazłam kilka błędów merytorycznych. Pierwsza zirytowała mnie informacja, że wszystkie nowe maszyny mają chwytacz rotacyjny, co oczywiście nie jest prawdą, bo nowe maszyny z tańszej półki mają nadal chwytacz wahadłowy. Albo nieścisłość jeśli chodzi o transporter - Ania pisze że ma 4 ząbki, a to przecież nie ząbki są 4, tylko płozy, na których jest rozmieszczone znacznie więcej ząbków. Trudno mi się się też zgodzić z informacją, jakoby włókna naturalne były wytrzymałe, chemiczne się dobrze barwiły (kto kiedykolwiek wrzucił kolorowy ciuch do białego prania bez wątpienia zauważył że najlepiej łapią bawełna i len), a dzianina lekka - zależy z czego jest wykonana.

Generalnie mam wrażenie, że więcej fajnych informacji z tej pierwszej części każda z szyjących znajdzie w instrukcji obsługi swojej maszyny. Choć mam też świadomość, że bez tej części, książka byłaby bez sensu ;)

W rozdziale o rodzajach materiałów chyba brakuje części o dzianinach, bo najpierw pojawia się zajawka " Do czego można je stosować? Na co zwracać uwagę przy kupnie?" a potem jest jedynie informacja o sposobie produkcji dzianiny i tyle. I poprzesuwane są tam nagłówki, więc chyba coś im się w łamaniu zjadło. A szkoda, bo akurat dzianiy są obecnie modne i przydałby się podrozdział na ich temat.

Potem jest dziwna tabelka zestawiająca np bawełnę z dzianiną, wełną czy satyną, nigdy nie zrozumiem tej maniery, bo przecież trudno zestawić ze sobą to, co należy do zupełnie innych kategorii (rodzaj włókna oraz rodzaj materiału),  dzianina możne być wełniana lub bawełniana, a satyna jedwabna lub sztuczna. Misz masz straszny, nic z tego nie rozumiem, a do tego info że satynę stosuje się w odzieży sportowej wprawił mnie w osłupienie.

Poza tymi merytorycznymi wpadkami, których podobno jest więcej, ale nie zgłebiałam się w rozdziały o wykrojach, mnie razi, hm, nie wiem jak to nazwać, krótkotrwałość (?) książki. Tzn. fakt, że ona za jakieś 3 lata będzie średnio aktualna. Łączy się to pewnie z faktem sponsorowania, który też może przeszkadzać - nie przekonuje mnie zestawienie konkretnych maszyn, w dodatku tylko jednej marki, ani podawanie adresów sklepów intenretowych czy grup na fb, które w dzisiejszych czasach powstają jak grzyby po deszczu i równie szybko znikają. Od książki oczekuję pewnej ponadczasowości, tego, że jak sięgnie po nią za 10 lat moja córka to nadal będzie to aktualne (jak 50-letnie książki Zofii Hanus mojej mamy, które nic a nic nie straciły na aktualności pomimo postępu technologii). Mnie to drażniło, czułam się jakbym czytała artykuł sponsorowany w jakimś katalogu maszyn.

I chyba ostatni zarzut to monotonia zaproponowanych ciuchów - są to t-shirt, bluza, spódnica, getry - wszystko z dzianiny, oraz sukienka, spódnica z koła, spodnie i torba - z gabardyny. Spodziewałam się nieco większej różnorodności użytych materiałów, dzięki której możnaby zademonstrować jak różnie zachowują się dane tkaniny pod maszyną. Ale z drugiej strony rozumiem, że skoro miała to być książka dla początkujących, to zaproponowane tutoriale musiały być proste.

Zalety.

Trochę tych wad wymieniłam, mam nadzieję że wydawnictwo nie każe mi oddawać książki ;) Na szczęście znalazłam też zalety. Oto one - książka jest napisana przystępnym językiem, takim bardzo osobistym (mnie osobiście to przeszkadza i tego nie lubię, natomiast wiem, że wielu czytelnikom się podoba). Bardzo dużym plusem są wyraźne zdjęcia i różne tabelki (poza tymi wyżej skrytykowanymi), rozpisane rodzaje materiałów oraz stopek ze zdjęciami, ukazanie krok po kroku jak uszyć daną rzecz. Podoba mi się też nauka rysowania swojego wykroju, bo to coś, na co wciąż brak mi odwagi, a Ruda pisze o tym dość jasno, może w końcu z pomocą jej wskazówek się odważę. Na pewno na ogromny plus zasługuje fakt, że DVD chodzi pod linuxem :) co się rzadko zdarza. Same filmiki są przejrzyste i konkretne, myślę że bardzo przydatne wszystkim tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z maszyną.


Podsumowując...

Książka, jak widać powyżej, wzbudziła we mnie mieszane odczucia. Myślę że przyda się osobom, które stawiają pierwsze kroki w szyciu, planuję pożyczyć ją razem z moją starą maszyną komuś, kto nigdy maszyny nie obsługiwał, ciekawa jestem jakie będą wrażenia. Dla mnie, która już czaję bazę jeśli chodzi o obsługę maszyny, to co zawiera książka to trochę za mało, ale pewnie to nie ja jestem targetem. Być może moja krytyczna opinia wynika też z za wysokich wymagań, książką jest z typu "fast" czyli tak jak się teraz żyje, a ja wolałabym coś bardziej slow, ale raz jeszcze powtarzam - każdemu wedle potrzeb i czytając inne opinie, widze że książka ma spore grono fanów. To dobrze, bo im więcej osób będzie samodzielnie szyć, tym ciekawiej będzie na naszych smutnych ulicach (o ile wszyscy nie będą się zaopatrywali w jednym sklepie z materiałami i korzystali tylko z wykrojów jednej osoby). 
Zatem polecam totalnie początkującym, tym z pewną dozą doświadczeń radzę jednak poszukać czegoś innego.

A wydwanictwu i Monice dziękuję za książkę, mam nadzieję że przyda się kilku moim koleżankom, a za kilka lat, mimo wszystko, skorzystają z niej moje córki :)



poniedziałek, 22 lutego 2016

Czapy i nagroda!

Koleżanka z pewnego forum przypomniała mi o tym, co zawsze chciałam uszyć moim dziewczynom. Więc w końcu siadłam i uszyłam, najpierw tylko dla Mi, myśląc że Ma wybierze komin i czapkę - smerfetkę, ale Starsza pozazdrościła Młodsze i zostałam poproszona do uszycia także większej wersji. Więc są, dwa krasnale:


Uszyła się też "kręcąca" (tylko takie ostatnio mogą być) sukienka, ale jeszcze czekam na lamówkę, wiec zdjęcia wrzucę jak już będzie całkiem gotowa.

A przed chwilą listonosz przyniósł wygraną na blogu Moniki książkę "Co za szycie" :D Dawno nic nie wygrałam, jest radość! Tytuł ten budzi wiele kontrowersji w internetowym środowisku szyciowym. Dopiero pierwszy rzut oka na nią i już widzę parę rzeczy które mogę jej zarzucić, ale na pewno mi się przyda i uzupełni moją szyciową biblioteczkę składającą się z wiekowych już, więc momentami nieaktualnych pozycji. Odziedziczyłam je po mamie i babci i czasem do nich sięgam i będę sięgać, zdecydowanie mogę z tej sterty polecić Zofii Hanus "Jak szyć", świetna!




poniedziałek, 15 lutego 2016

Królik (a może zając?) tildowy

Marzyłam od dawna (tzn. od dnia, kiedy mama przyjaciółki mojej córki przyniosła Marcie takiego w prezencie i wyjaśniła że to nie tak skomplikowane jak mi się zawsze wydawało), aby takiego uszyć. W końcu nadszedł ten dzień i postanowiłam go uszyć i kontynuować tradycję, gdyż był to prezent urodzinowy dla innej przyjaciółki Marty. Trochę się namęczyłam, bo taka drobnica, ale jestem bardzo zadowolona z efektu. Oceńcie sami:

 

Na pewno będę jeszcze szyć tildowe stworki, bo są niesamowicie urocze, a dzieci do obdarowywanie jest dookoła cała masa, z resztą myślę że nie tylko dzieci się ucieszą z takiej dekoracji.

Pomysłów na szycie mam w głowie i na pinterestowej tablicy całą masę, czasu ostatnio niewiele, ale liczę że w tym tygodniu uda mi się uszczknąć trochę na szycie, bo kilka kawałków cudnych dresówek aż prosi się o spożytkowanie.

A na koniec dzielę się miłą niespodzianką, która mnie spotkała - wygrałam książkę "Co za Szycie" na blogu Moniki :) i czekam jeszcze na burdowe "Szycie jest łatwe 1", więc będę mieć w końcu jakieś rzetelne i aktualne źródła informacji (poza internetem, haha), choć podobno z tą rzetelnością w "Co za Szycie" różnie bywa ;) Przekonam się sama już niedługo.


poniedziałek, 1 lutego 2016

Kolejny raz wracam

Fajne w blogach jest to, że trwają (dopóki serwery na to pozwalają) i łatwo je odnaleźć. Z satysfakcją więc wracam tu, bo jednak trochę tego przez lata się uzbierało.
Wracam, bo dzieci (tak, to już dwoje!) trochę odrosły od ziemi i dają czasem chwilę swobody, gdy zajmują się sobą nawzajem. Ja dorobiłam się w końcu nowej, własnej, wymarzonej maszyny, dzięki której szycie jest jeszcze przyjemniejsze i szybsze, mniej frustrujące. "Pracownia" czyli mój dawny pokój w domu rodziców w końcu doczekał się generalnych porządków, odnalazłam kilometry tkanin, które wręcz błagają by coś z nich uszyć. Warunki więc prawie idealne.
W czasie mojego szyciowego spoczynku rozpoczął się boom na dresówkę, która mnie zawsze urzekała, ale nie widziałam, że tak łatwo z niej szyć i że jest tak szeroko dostępna (ceny niestety dla mnie średnio przyjazne, choć to i tak o wiele taniej niż kupić coś nowego w sklepie, dla mnie to abstrakcja totalna, bo ubierają nas rodzina i przyjaciele oraz second-handy ;) ). Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała, kupiłam więc kilka kawałków dresówki i bardzo polubiłam szycie z dzianiny, szczególnie że z nową maszyną dostałam kilka wspaniałych stopek i nauczyłam się użytecznych tricków.
Co chyba najbardziej niesamowite, nabrałam ochoty i odwagi szycia dla siebie. Tak więc przedstawiam pierwszy własnoręcznie uszyty ciuch : kardigan Angie z Burda Szkoła szycia 1/2015. Super prosty wykrój i wykonanie, będę jeszcze na pewno go szyć, tylko z inej dzianiny, bo wybrałam zdecydowanie za grubą i słabo się przez to układa, mam za to cieplutkie wdzianko na zbliżające się wczesnowiosenne spacery.



Potem spodenki dla córeczki młodsze, dla starszej będzie sukienka, ale jeszcze czekam na cudną dresówkę w balony, z której chcę ją uszyć.

Wcześniej obsługi nowego sprzętu uczyłam się szyjąc piżamkę i nosidełko dla lali:





Oraz kocyk z minky dla Młodszej, bo zgubiłam w podróży nasz ukochany, puchaty kocyk jeszcze przez Starszą używany, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - zawsze chciałam mieć kocyk minky to mam :D


Na warsztacie kilka kolejnych prac, a w głowie milion pomysłów. Chcę tu czasem coś wrzucić, częściej niż raz na rok, dla własnej pamięci, a może i inspiracji kogoś.