niedziela, 28 lutego 2016

"Co za szycie" - recenzja

Jak już się chwaliłam, wygrałam niedawno książkę "Co za szycie" autorstwa znanej vlogerki, Ani Maksymiuk- Szymańskiej vel Rudej. Nie znałam wześniej jej vloga, ale to pewnie dlatego, że od kilk lat szycie było na szrym końcu mojej listy zainteresowań i nie śledziłam tego, co się dzieje w branży.
Pierwszy raz zetknęłam się z książką buszując po empiku, okładka przykuwa uwagę, wielość zdjęć i tabelek w środku również zachęcała, ale cena zbyt wysoka jak na moje możliwości (książka kosztuje 49 zł, choć coraz częściej widzę ją na wyprzedażach). Potem wpadłam na kilka niezbyt pochlebnych komentarzy na fb, bardzo więc liczyłam że uda mi się kiedyś książkę zobaczyć i przeczytać z bliska, aby wyrobić sobie zdanie. No i dzięki Monice się to udało :)

Wady.

Cóż, faktycznie sporo można książce zarzucić. Mimo iż nie jestem fachowcem, znalazłam kilka błędów merytorycznych. Pierwsza zirytowała mnie informacja, że wszystkie nowe maszyny mają chwytacz rotacyjny, co oczywiście nie jest prawdą, bo nowe maszyny z tańszej półki mają nadal chwytacz wahadłowy. Albo nieścisłość jeśli chodzi o transporter - Ania pisze że ma 4 ząbki, a to przecież nie ząbki są 4, tylko płozy, na których jest rozmieszczone znacznie więcej ząbków. Trudno mi się się też zgodzić z informacją, jakoby włókna naturalne były wytrzymałe, chemiczne się dobrze barwiły (kto kiedykolwiek wrzucił kolorowy ciuch do białego prania bez wątpienia zauważył że najlepiej łapią bawełna i len), a dzianina lekka - zależy z czego jest wykonana.

Generalnie mam wrażenie, że więcej fajnych informacji z tej pierwszej części każda z szyjących znajdzie w instrukcji obsługi swojej maszyny. Choć mam też świadomość, że bez tej części, książka byłaby bez sensu ;)

W rozdziale o rodzajach materiałów chyba brakuje części o dzianinach, bo najpierw pojawia się zajawka " Do czego można je stosować? Na co zwracać uwagę przy kupnie?" a potem jest jedynie informacja o sposobie produkcji dzianiny i tyle. I poprzesuwane są tam nagłówki, więc chyba coś im się w łamaniu zjadło. A szkoda, bo akurat dzianiy są obecnie modne i przydałby się podrozdział na ich temat.

Potem jest dziwna tabelka zestawiająca np bawełnę z dzianiną, wełną czy satyną, nigdy nie zrozumiem tej maniery, bo przecież trudno zestawić ze sobą to, co należy do zupełnie innych kategorii (rodzaj włókna oraz rodzaj materiału),  dzianina możne być wełniana lub bawełniana, a satyna jedwabna lub sztuczna. Misz masz straszny, nic z tego nie rozumiem, a do tego info że satynę stosuje się w odzieży sportowej wprawił mnie w osłupienie.

Poza tymi merytorycznymi wpadkami, których podobno jest więcej, ale nie zgłebiałam się w rozdziały o wykrojach, mnie razi, hm, nie wiem jak to nazwać, krótkotrwałość (?) książki. Tzn. fakt, że ona za jakieś 3 lata będzie średnio aktualna. Łączy się to pewnie z faktem sponsorowania, który też może przeszkadzać - nie przekonuje mnie zestawienie konkretnych maszyn, w dodatku tylko jednej marki, ani podawanie adresów sklepów intenretowych czy grup na fb, które w dzisiejszych czasach powstają jak grzyby po deszczu i równie szybko znikają. Od książki oczekuję pewnej ponadczasowości, tego, że jak sięgnie po nią za 10 lat moja córka to nadal będzie to aktualne (jak 50-letnie książki Zofii Hanus mojej mamy, które nic a nic nie straciły na aktualności pomimo postępu technologii). Mnie to drażniło, czułam się jakbym czytała artykuł sponsorowany w jakimś katalogu maszyn.

I chyba ostatni zarzut to monotonia zaproponowanych ciuchów - są to t-shirt, bluza, spódnica, getry - wszystko z dzianiny, oraz sukienka, spódnica z koła, spodnie i torba - z gabardyny. Spodziewałam się nieco większej różnorodności użytych materiałów, dzięki której możnaby zademonstrować jak różnie zachowują się dane tkaniny pod maszyną. Ale z drugiej strony rozumiem, że skoro miała to być książka dla początkujących, to zaproponowane tutoriale musiały być proste.

Zalety.

Trochę tych wad wymieniłam, mam nadzieję że wydawnictwo nie każe mi oddawać książki ;) Na szczęście znalazłam też zalety. Oto one - książka jest napisana przystępnym językiem, takim bardzo osobistym (mnie osobiście to przeszkadza i tego nie lubię, natomiast wiem, że wielu czytelnikom się podoba). Bardzo dużym plusem są wyraźne zdjęcia i różne tabelki (poza tymi wyżej skrytykowanymi), rozpisane rodzaje materiałów oraz stopek ze zdjęciami, ukazanie krok po kroku jak uszyć daną rzecz. Podoba mi się też nauka rysowania swojego wykroju, bo to coś, na co wciąż brak mi odwagi, a Ruda pisze o tym dość jasno, może w końcu z pomocą jej wskazówek się odważę. Na pewno na ogromny plus zasługuje fakt, że DVD chodzi pod linuxem :) co się rzadko zdarza. Same filmiki są przejrzyste i konkretne, myślę że bardzo przydatne wszystkim tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z maszyną.


Podsumowując...

Książka, jak widać powyżej, wzbudziła we mnie mieszane odczucia. Myślę że przyda się osobom, które stawiają pierwsze kroki w szyciu, planuję pożyczyć ją razem z moją starą maszyną komuś, kto nigdy maszyny nie obsługiwał, ciekawa jestem jakie będą wrażenia. Dla mnie, która już czaję bazę jeśli chodzi o obsługę maszyny, to co zawiera książka to trochę za mało, ale pewnie to nie ja jestem targetem. Być może moja krytyczna opinia wynika też z za wysokich wymagań, książką jest z typu "fast" czyli tak jak się teraz żyje, a ja wolałabym coś bardziej slow, ale raz jeszcze powtarzam - każdemu wedle potrzeb i czytając inne opinie, widze że książka ma spore grono fanów. To dobrze, bo im więcej osób będzie samodzielnie szyć, tym ciekawiej będzie na naszych smutnych ulicach (o ile wszyscy nie będą się zaopatrywali w jednym sklepie z materiałami i korzystali tylko z wykrojów jednej osoby). 
Zatem polecam totalnie początkującym, tym z pewną dozą doświadczeń radzę jednak poszukać czegoś innego.

A wydwanictwu i Monice dziękuję za książkę, mam nadzieję że przyda się kilku moim koleżankom, a za kilka lat, mimo wszystko, skorzystają z niej moje córki :)



Brak komentarzy: