poniedziałek, 15 lutego 2016

Królik (a może zając?) tildowy

Marzyłam od dawna (tzn. od dnia, kiedy mama przyjaciółki mojej córki przyniosła Marcie takiego w prezencie i wyjaśniła że to nie tak skomplikowane jak mi się zawsze wydawało), aby takiego uszyć. W końcu nadszedł ten dzień i postanowiłam go uszyć i kontynuować tradycję, gdyż był to prezent urodzinowy dla innej przyjaciółki Marty. Trochę się namęczyłam, bo taka drobnica, ale jestem bardzo zadowolona z efektu. Oceńcie sami:

 

Na pewno będę jeszcze szyć tildowe stworki, bo są niesamowicie urocze, a dzieci do obdarowywanie jest dookoła cała masa, z resztą myślę że nie tylko dzieci się ucieszą z takiej dekoracji.

Pomysłów na szycie mam w głowie i na pinterestowej tablicy całą masę, czasu ostatnio niewiele, ale liczę że w tym tygodniu uda mi się uszczknąć trochę na szycie, bo kilka kawałków cudnych dresówek aż prosi się o spożytkowanie.

A na koniec dzielę się miłą niespodzianką, która mnie spotkała - wygrałam książkę "Co za Szycie" na blogu Moniki :) i czekam jeszcze na burdowe "Szycie jest łatwe 1", więc będę mieć w końcu jakieś rzetelne i aktualne źródła informacji (poza internetem, haha), choć podobno z tą rzetelnością w "Co za Szycie" różnie bywa ;) Przekonam się sama już niedługo.


Brak komentarzy: