Zawsze zostają jakieś resztki, szkoda żeby się marnowały, pierwsze zabaweczki dla Córeczki :)
Dziękuję za liczne odwiedziny i komplementy. Miło!
środa, 27 lipca 2011
poniedziałek, 25 lipca 2011
Kiedy zgaga spać nie daje...
...to się tworzy po nocy (i szuka ciekawych konkursów candy). Chwilowe znudzenie drutami zmotywowało mnie do wyciągnięcia maszyny i kolejny raz ten sam wniosek - o ile szybciej można coś uszyć niż wydziergać. Ech.
Na rozgrzewkę czapeczka z podkoszulka. 10 minut.
A potem szczelnie otulający kocyk. Zgodnie z jedną z zasad dr. Karpa dzieciątko należy dokłądnie zawinąć, lekko je unieruchamiając, aby czuło się jak u mamy w brzuchu, gdzie swobodę ruchów też miało ograniczoną. Jak popatrzeć na filmiki na youtube, metoda działa. A otulaczyk ma ułatwiać technikę wiązania. Pomysł na niego znalazłam tu. Uszyłam go z wygrzebanego na ciuchu mięciutkiego flanelowego prześcieradła.
I na wdzięcznym modelu (na prudentbaby była panda, my mamy pieska, już go w chustę wiązaliśmy, czas na otulanie)
A w głowie kiełkują kolejne pomysły...
Na rozgrzewkę czapeczka z podkoszulka. 10 minut.
A potem szczelnie otulający kocyk. Zgodnie z jedną z zasad dr. Karpa dzieciątko należy dokłądnie zawinąć, lekko je unieruchamiając, aby czuło się jak u mamy w brzuchu, gdzie swobodę ruchów też miało ograniczoną. Jak popatrzeć na filmiki na youtube, metoda działa. A otulaczyk ma ułatwiać technikę wiązania. Pomysł na niego znalazłam tu. Uszyłam go z wygrzebanego na ciuchu mięciutkiego flanelowego prześcieradła.
I na wdzięcznym modelu (na prudentbaby była panda, my mamy pieska, już go w chustę wiązaliśmy, czas na otulanie)
A w głowie kiełkują kolejne pomysły...
sobota, 23 lipca 2011
Sukienka
Zobaczyłam na Ravelry bardzo interesującą kamizelkę, ale że wzór był nie za darmo, zrobiłam po swojemu, w dodatku trochę dłuższą, żeby na początku Małej za sukienkę służyła. Po praniu trochę się powiększyła, ale może na Boże Narodzenie ubierzemy :)
Włóczka 100% merynosa znów, uzależniłam się od tej miękkości...
(na zdjęciu suszy się na ręczniku)
Włóczka 100% merynosa znów, uzależniłam się od tej miękkości...
(na zdjęciu suszy się na ręczniku)
czwartek, 21 lipca 2011
środa, 20 lipca 2011
Kolejna czapeczka
poniedziałek, 11 lipca 2011
Dla chuścioszka
Ostatnie dni upłynęły pod znakiem zestawu na jesienne spacery w chuście. Cały ekwipunek - chusta (jako tło, to Grecja z wełną firmy Natibaby, przemięciutka i kochana), czapeczka typu pixie hat, rękawiczki i podkolanówki (zakolanówki? zobaczymy) żeby nie zmarzło to, co z chusty wystaje. Powinno być cieplutko, bo to 100% wełna merynosów. Taka mięciutka, polecam na rzeczy dla dzidziusiów. A na półce czekają kolejne motki, pomysłów też nie brakuje. Do dzieła więc!
Będzie kolorowo tak sobie wśród liści spacerować...
Będzie kolorowo tak sobie wśród liści spacerować...
czwartek, 7 lipca 2011
Wielo
Po prawie rocznej przerwie powracam! Powód jest wielce podniosły i radosny - w naszym życiu pojawił się Bardzo Wyjątkowy Ktoś. A właściwie Ktosia. Nie znam dokładnie jej planów, ale prawdopodobnie po tej stronie zobaczymy ją w październiku, a póki coś uparcie daje o sobie znać z drugiej strony :)
W związku z powyższym mama (to ja!) złapała syndrom wicia gniazda. Na pierwszy rzut poszły wielo. W slangu eko- mam wielo to pieluszki wielorazowe. Jest mnóstwo typów, ale generalnie chodzi o dwie warstwy - chłonną (zwykła składana tetra, flanelka albo już gotowe formowanki/kieszonki) i ochronną (tzw. otulacz), która zapobiega przeciekaniu warstwy chłonnej. Otulacze szyje się albo z syntetycznej, nieprzemakalnej ale ponoć oddychającej tkaniny - pulu, albo z wełny, która odpowiednio zalanolinowana nie przepuszcza wilgoci. To wszystko można kupić w wyspecjalizowanych sklepach, ale ja jako fanka naturalności (i oszczędności) stawiam na handmade. Tkaniny recyclingowe z ciuchów i 100% wełny.
Oto co powstało:
formowanki

1. różowa - moja pierwsza pieluszka, maleństwo, gruba bawełna, w środku wkład z ręcznika, najpierw rzep wszyłam, jakoś nie bardzo to się zamykało, więc są napy
2. seledynowa - ręcznikowa frota, wiązana na troczki
3. w kratkę - ze starej koszuli flanelowej, w środku też ręcznik chyba
kieszonki

to już wyszło lepiej, przemięciutka poszewka flanelowa poszła w ruch, z tyłu mają kieszonkę do której się wkłada dodatkowy wkład chłonny, można regulować długość więc na dłużej wystarczą
i otulacze

1 i 2 - melanżowe, jeden zapinany (jeszcze nie wiem na co, ale wymyślę), drugi zakładany
3. fioletowy - robiłam z grubej włóczki na grubych drutach, wyszedł ogromny, sfilcowałam i doszyłam ściągacze już nie filcowane. Jest niesamowicie gruby i chyba będzie najlepiej zatrzymywał wilgoć
4. sweter wełniany sfilcowany pocięłam i uszyłam otulacz one size, rozmiar można regulować napami. Też wygląda na solidny, ale nie ma nogawek.
Wszystko sprawdzimy już niedługo, jak się sprawdza. A tymczasem pieluchy (oraz dodatkowe wkłady, myjki, które uszyłam z flanelowego prześcieradła zamiast jednorazowych wacików i getry z resztek pozostałych po otulaczach) czekają cierpliwie w szafie. Mój pierwszy stosik!
W związku z powyższym mama (to ja!) złapała syndrom wicia gniazda. Na pierwszy rzut poszły wielo. W slangu eko- mam wielo to pieluszki wielorazowe. Jest mnóstwo typów, ale generalnie chodzi o dwie warstwy - chłonną (zwykła składana tetra, flanelka albo już gotowe formowanki/kieszonki) i ochronną (tzw. otulacz), która zapobiega przeciekaniu warstwy chłonnej. Otulacze szyje się albo z syntetycznej, nieprzemakalnej ale ponoć oddychającej tkaniny - pulu, albo z wełny, która odpowiednio zalanolinowana nie przepuszcza wilgoci. To wszystko można kupić w wyspecjalizowanych sklepach, ale ja jako fanka naturalności (i oszczędności) stawiam na handmade. Tkaniny recyclingowe z ciuchów i 100% wełny.
Oto co powstało:
formowanki

1. różowa - moja pierwsza pieluszka, maleństwo, gruba bawełna, w środku wkład z ręcznika, najpierw rzep wszyłam, jakoś nie bardzo to się zamykało, więc są napy
2. seledynowa - ręcznikowa frota, wiązana na troczki
3. w kratkę - ze starej koszuli flanelowej, w środku też ręcznik chyba
kieszonki

to już wyszło lepiej, przemięciutka poszewka flanelowa poszła w ruch, z tyłu mają kieszonkę do której się wkłada dodatkowy wkład chłonny, można regulować długość więc na dłużej wystarczą
i otulacze

1 i 2 - melanżowe, jeden zapinany (jeszcze nie wiem na co, ale wymyślę), drugi zakładany
3. fioletowy - robiłam z grubej włóczki na grubych drutach, wyszedł ogromny, sfilcowałam i doszyłam ściągacze już nie filcowane. Jest niesamowicie gruby i chyba będzie najlepiej zatrzymywał wilgoć
4. sweter wełniany sfilcowany pocięłam i uszyłam otulacz one size, rozmiar można regulować napami. Też wygląda na solidny, ale nie ma nogawek.
Wszystko sprawdzimy już niedługo, jak się sprawdza. A tymczasem pieluchy (oraz dodatkowe wkłady, myjki, które uszyłam z flanelowego prześcieradła zamiast jednorazowych wacików i getry z resztek pozostałych po otulaczach) czekają cierpliwie w szafie. Mój pierwszy stosik!
Subskrybuj:
Posty (Atom)